miała wpływ na to, że Tonks wyglądała i zachowywała się jak chodzący trup.
Wydarzeniem które sprawiło, że Tonks miała mysie włosy, śmiertelnie blada skórę, cienie pod oczami była kłótnia z Remusem Lupinem.
Remus Lupin.
To nazwisko napawało Nimfadorę miłością i szczęściem, ale również smutkiem.
Miłością dlatego, że kochała Remusa całym sercem. Dla Tonks był to wymarzony mężczyzna. Miły uprzejmy, uprzejmy, traktował ją z szacunkiem. Nie był szczególnie wysportowany, miał lekką siwiznę we włosach, ale był mądry i oczytany.
Istniała jednak druga strona medalu. Smutek. Remus nie chciał z nią być. Mówił, że jest dla niej za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny. Tonks myślała, że ta gadka to sposób by ją spławić. Remus nigdy nie powiedział, że ją kocha. Mówił, że mu na niej zależy, ale nigdy nie wypowiedział słów na których tak bardzo zależało Tonks. Tonks wydawało się, że Lupin nic do niej nie czuje, dlatego źle mówi o sobie.
Nimfadora poszła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Spojrzała za okno i ujrzała księżyc w pełni. Jeszcze bardziej zatęskniła za Remusem. Tęskniła za Lupinem, ale wiedziała, że mężczyzna nie chce się z nią związać. Nimfadora straciła wiarę w to, że kiedykolwiek będzie z Lupinem.
Nagle Tonks usłyszała drapanie do drzwi. Młoda kobieta chwyciła swoją różdżkę i podeszła do drzwi.
- Kto tam?- zapytała. Odpowiedziało jej głośne wycie.
Wiedziona impulsem otworzyła drzwi i spojrzała w dół.
Na wycieraczce siedział wilk o brązowej sierści i oczach dobrze znanych Tonks. Dziewczyna przechyliła głowę.
- Remus?- Nimfadora kucnęła obok zwierzaka. Wilk kiwnął pyskiem i podał jej zębami białą kopertę.
Tonks rozerwała ja i wyciągnęła z niej list.
Droga Nimfadoro,
(Przepraszam, wiem, że nie lubisz jak ktoś mówi do Ciebie po imieniu.)
Przepraszam, że mówię (a właściwie piszę) Ci to w liście, ale jestem zbyt wielkim tchórzem by powiedzieć ci to prosto w twarz. Jestem kretynem, baranem, osłem, cymbałem, dupkiem, debilem,egoistą, frajerem, głąbem, idiotą,imbecylem, palantem, głupkiem, zgredem i Merlin wiem kim jeszcze. Wiem, ze Cię zraniłem moim zachowaniem. Prawda jest taka, że kocham Cię całym sercem. Wiem, że mówiąc Ci, że jestem dla Ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny ranię Cię. Ale to prawda. Mam trzydzieści siedem lat, od dwóch lat nie mam pracy i jestem wilkołakiem.
Może lepiej będzie jeśli zacznę od początku.
Gdy byłem w siódmej klasie miałem dziewczynę - Ann. Byliśmy ze sobą przez cały ostatni rok. Dzień przed zakończeniem roku Ann powiedziała mi, ze jest w ciąży. ucieszyłem się jak wariat. Wiedziałem, że dziecko może odziedziczyć po mnie wilkołactwo, ale wtedy o tym nie myślałem. Oświadczyłem się jej w pociągu następnego dnia. Postanowiliśmy, że o ślubie i ciąży powiemy wszystkim pod koniec lipca.
Wszystko było dobrze. Pisaliśmy do siebie codziennie, Ann nawet przysłała mi zdjęcie naszego dziecka z USG. Było cudownie.
Do czasu aż Lily Potter nie przyszła i nie powiedział mi, że Ann została zamordowana przez Śmierciożerców.
Byłem załamany. Straciłem dziecko, ukochaną, a co za tym idzie nadzieję i chęć walki i życia.
Kilka dni później odbył się pogrzeb Ann. Wszyscy którzy składali mi kondolencje mówili, że współczują mi z powodu straty dziewczyny. O dziecku nikt nic nie wspomniał.
Tydzień po pogrzebie dostałem list od rodziców Ann. Segregowali rzeczy Ann i znaleźli kopertę z moim nazwiskiem i postanowili mi ją dać.
W kopercie był list który Ann miała wysłać w dzień swojej śmierci. Było również zdjęcie USG naszego dziecka. A właściwie dzieci. Ann była w ciąży z bliźniakami.
Od tego czasu popadłem w obłęd, nic nie jadłem, unikałem świata. A co najdziwniejsze - cieszyłem się z pełni.
W czasie pełni nie pamiętałem o bólu który cały czas mi towarzyszył.
Tak funkcjonowałem przez kilka lat. Po jakimś czasie pogodziłem, choć nie całkowicie, ze śmiercią Ann.
Cztery lata po skończeniu Hogwartu dowiedziałem się, że Potterowie i Glizdogon nie żyją, a Syriusz jest w Azkabanie. To był dla mnie kolejny cios. Wyjechałem z kraju. Wróciłem dopiero po powrocie Voldemorta.
I wtedy poznałem Ciebie. Drobną dziewczynę o trójkątnej twarzy, niebieskich oczach włosach koloru gumy balonowej, która przewróciła się o stojak na parasole. Od razu Cie polubiłem. podobał mi się entuzjazm z jakim podchodziłaś do wojny z Voldemortem, twój optymizm i chęć walki.
Szybko zaczęliśmy się przyjaźnić. Bałem się jednak, że jeśli Ci powiem kim jestem znienawidzisz mnie. Nie stało się tak. zaakceptowałaś moje wilkołactwo. zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. Nawet nie wiem kiedy zacząłem postrzegać Cię jako przyjaciółkę. Po pewnym czasie zauważałem piękną i młoda kobietę. Kobietę z która chciałbym spędzić resztę mojego życia. Chciałem chronić Cie za wszelka cenę. Bałem się jednak, że mógłbym stracić Cie tak jak Ann. Nie dopuszczałem do sobie myśli, że cokolwiek mogłoby ci się stać. wmawiałem sobie, że to zwykłe zauroczenie. Wiedziałem jednak, że czuje do Ciebie coś więcej niż do Ann.
Przepraszam Cię bardzo Tonks za wszystko co ci zrobiłem. Nie zasługuję na Ciebie. Jeśli powiesz teraz, że nie chcesz mnie znać to nie zobaczysz mnie nigdy więcej.
Kocham Cię Nimfadoro.
Remus
Tonks skończyła czytać list Remusa. Spojrzała na wilka. Zwierzak spojrzała na nią, odwrócił się i zaczął iść w stronę bramy. Tonks złapała Remusa za ogon i przeciągnęła wilka do siebie
- A ty dokąd Lupin? Idziesz ze mną.
Puściła ogon wilka i weszła do domu a Remus za nią. Gdy Remus znalazł się w salonie stanął jak wryty. Nigdy nie widział większego bałaganu.
- Wiem, ze jest tu lekki bałagan, ale... - zaczęła Tonks, ale Remus spojrzał na nią jakby chciał powiedzieć "To nie jest lekki bałagan, to wygląda jakby przeszedł tu huragan".
- Jak ci sie tu nie podoba to możesz posprzątać - powiedziała z przekąsem Tonks. Remus chyba wziął sobie jej słowa do serca bo zaczął wynosić kubki do kuchni.
- Jak nie przestaniesz sprzątać to będziesz spał na dworze - w tym czasie za oknem rozległ się grzmot.
Remus spojrzał na nią spod wilka i odstawił kubki z powrotem na stół.
- Chodź, pokarze ci gdzie będziesz spać - To powiedziawszy ruszyła schodami na górę.
Gdy beli na piętrze Tonks otworzyła drzwi i wpuściła Remusa do środka.
- Mam nadzieje, że nie będzie ci zimno, bo nie mam drugiej pościli - Nimfadora wyszła z pokoju a Remus wskoczył na łóżko z postanowieniem, że jutro poważnie porozmawia z tonks. Już prawie zasnął gdy drzwi z powrotem sie otworzyły i ukazała się w nich Tonks z poduszką i kołdrą. Podeszła do łóżka i położyła swoje rzeczy.
- Przesuń się Lupin, nie jesteś najważniejszy - Tonks przytuliła się do Remusa i usnęła.
~*~*~*~*~*~
Tonks obudziła się i spojrzała na zegarek. 11:23. Rozejrzała sie po pokoju i ze zdziwieniem zauważyła, że nie jest w swojej sypialni tylko w pokoju gościnnym. Przypomniała sobie wydarzenia poprzedniej nocy i uśmiechnęła się. Remus powiedział (a właściwie napisał, ale co za różnica) jej, że ją kocha. Nagle Tonks usiadła na łóżku mając nadzieje, że zobaczy Remusa. Ale jego nie było, ani w łóżku, ani w pokoju. Tonks odrzuciła kołdrę i zbiegła po schodach. Gdy była przy kuchni poczuła cudowny zapach. Uchyliła drzwi kuchenne i zobaczyła... Remusa Lupina smażącego naleśniki! Tonks stanęła jak wryta. Nawet nie wiedziała, że Remus umie gotować. Gdy tak stała jak slup soli Remus odwrócił sie w stronę drzwi i zauważył ją.
- Dzień dobry Tonks - powiedział uśmiechając się.
Tonks rozejrzała sie po kuchni i zauważyła, że kuchnia wygląda jak z jakiegoś katalogu. Wszędzie czysto, a po pomieszczeniu unosił się zapasz naleśników.
- Co tu się stało? - zapytała dziewczyna wciąż będąc w szoku.
- Posprzątałem dom i zrobiłem śniadanie. Jak na razie nie posprzątałem tylko twojej sypialni. Ale reszta domu lśni.
- Remus nie musiałeś sprzątać ani gotować.
- Mam rozumieć, że nie chcesz naleśników?
- CHCĘ!!! - krzyknęła i rzuciła się do stołu. Remus zaśmiał się i postawił przed nią talerz z naleśnikami.
- Remus, a ty nie jesz?
- Ja już jadłem - odparł. Tonks wykrzywiła usta w podkówkę. Remus zauważył jej minę i zmarszczył brwi.
- stało się coś?
- Tak. Wczoraj napisałeś, że mnie kochasz, a dziś nie jesz nawet ze mną zwykłego śniadania. Obrażę się -Tonks odwróciła głowę. Remus zaśmiał się i nałożył na talerz sobie dwa naleśniki i usiadł obok niej.
- Lepiej?
- Lepiej. Ale i tak jestem na ciebie obrażona.
Remus nachylił się w jej stronę i pocałował ją lekko w usta.
- Lepiej? - Lupin spojrzał na nią z typowo huncwockim uśmiechem.
- Może być.
Śniadanie zjedli w ciszy. Gdy skończyli jeść Tonks zapytała.
- To prawda?
- Co jest prawdą?
- To co napisałeś, że mnie kochasz, że chcesz spędzić ze mną resztę swojego życia. To prawda?
Remus spojrzał jej prosto w oczy i skinął głową.
- Napisałem do ciebie list bo łatwiej jest napisać niż powiedzieć. Zwłaszcza po tym jak cie potratowałem.
- A dlaczego przyszedłeś jako wilk? Nie mogłeś poczekać kilka dni i przyjść jako człowiek?
- Pomyślałem, że wilka nie uderzysz.
Tonks roześmiała się.
- I masz rację, zwierzęcia bym nie uderzyła. remus, obiecaj mi coś.
- Co mam ci obiecać?
- Że mnie więcej nie zranisz.
Remus wziął jej dłoń i delikatnie ją ucałował.
- Obiecuję - odpowiedział. -Tonks, wybaczysz mi?
- Co mam ci wybaczyć?
- To jakim dupkiem byłem.
- Wybaczę - Tonks zmarszczyła brwi. -Dlaczego w ogóle przyszedłeś? Nie żebym miała pretensje, po prosu jestem ciekawa.
Remus zaczął gładzić palcem wierzch jej dłoni. Odezwał sie po chwili.
- Byłem u Weasleyów na obiedzie i Molly powiedziała jak bardzo cierpisz, że się zaniedbujesz i rzucasz się w wir pracy, prawie nie jesz. Kiedy wyszedłem od nich zastanowiłem się jeszcze raz czy aby na pewno dobrze robię unikając cię. Chciałem chronić cię za wszelką cenę, myślałem, że dobrze robię. ale robiłem coś przeciwnego. Postanowiłem ostatni raz o ciebie zawalczyć. Uznałem, że jeśli nie będziesz chciała ze mną być to dam ci spokój.
- Uważasz, że to była zła decyzja? - zapytała Tonks.
- Nie - powiedział Remus cały czas patrząc jej w oczy. - To najlepsza decyzja jaką w życiu podjąłem.
Remus nachylił się w stronę jej ucha.
- Kocham cię - szepnął najczulej jak umiał.
- Ja ciebie też - powiedziała Tonks i się rozpłakała.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał zmartwiony Remus.
- ze szczęścia. Tyle razy wyobrażałam sobie jak mówisz mi, że mnie kochasz.
Tonks poklepała Remusa po kolanie i wstała z krzesła.
- Zbieraj się, wychodzimy.
- gdzie?
Tonks spojrzała na ukochanego jak na wariata.
- Przez twój upór straciliśmy rok więc już dziś wprowadzasz sie do mnie - Tonks wyszła zamaszystym krokiem z kuchni. Remus nie mając wiele do powiedzenia ruszył za nią.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tydzień później
Remus szedł uliczkami Londynu myśląc czy dobrze zrobił kupując małą, ale bardzo ważną rzecz którą niósł teraz w kieszeni spodni. Ostatni tydzień spędzony z Tonks był cudowny, ale... "Nie" pomyślał "żadnego ale, gdy ostatni raz tak myślałeś Tonks bardzo cierpiała, bardziej niż myślałeś". Z postanowieniem co zrobi dziś wieczorem teleportował się do domu.
Gdy stanął przed drzwiami zapukał.
- Kto tam? - Remus usłyszał głos ukochane.
- Tonks to ja. Remus.
- Udowodnij - zażądała.
Remus uśmiechnął się i powiedział:
- Gdy przyszedłem do ciebie pod postacią wilka to stanąłem jak wryty gdy zobaczyłem bałagan jaki stworzyłaś.
- Chciałeś powiedzieć - bałagan który stworzyłam przez ciebie - Tonks otworzył drzwi i wpuściła Remusa do domu. - Sam nie mogłeś sobie otworzyć?
- Zapomniałem kluczy - powiedział Remus z miną winowajcy.
- A głowy przypadkiem nie zapomniałeś? - zapytała z przekąsem Nimfadora.
- Nie, wciąż ma głowę przyczepioną do szyi - Remus podszedł do tonks i ją przytulił. - Dobrze wiem, że lubisz wypominać mi co zrobiłem źle.
- Kretyn - Tonks przytuliła się do Remusa i położyła głowę na jego piesi.
- Tonks co powiesz na to byśmy wyszli dziś gdzieś?
- Skąd ten pomysł? - Tonks spojrzała na swojego chłopaka zdziwiona.
- Nigdy nigdzie nie wychodzimy, a wypadałoby żebym cię gdzieś zabrał. Prawda? - "Zwłaszcza dziś".
- Właściwie to nie jest zły pomysł. nam też się coś należy od życia, a nie tylko praca, dom, dom, praca. To gdzie idziemy?
"Łatwo poszło".
- Może do jakiejś francuskiej restauracji?
Tonks nie wyglądała na przekonaną.
- Czy ja wiem? tam jest bardzo drogo.
- To masz pecha, kochanie - powiedział Remus. - Już zamówiłem nam stolik.
- Co zrobiłeś?!- włosy Tonks zmieniły się na wściekle czerwone.
- Zamówiłem nam stolik w restauracji.
- Ale...
- Żadnego ale. Mam chyba prawo zabrać cię gdzieś, prawda?
- Prawda, prawda.
Remus pocałował Tonks w czoło.
- Bardzo się cieszę, że jesteśmy jednego zdania. Rezerwacje mamy na 19:30 i ...
- NA 19:30?!?! REMUS!!!!!! PRZECIEŻ JA NIE ZDĄŻĘ SIĘ WYSZYKOWAĆ!! - Tonks wyrwała się z uścisku Remusa i pobiegła na górę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kilka godzin później
Remus czekał na Nimfadorę przy schodach i co chwilę spoglądał na zegarek.
- Tonks, pośpiesz się bo się spóźnimy!
Po chwili na szyczcie schodów pojawiła się Nimfadora w długich blond włosach spiętych w koka, ubrana w czerwoną, długą do ziemi sukienkę.
- Wyglądasz cudownie - powiedział Remus.
Tonks zeszła po schodach i stanęła obok Remusa.
- I co? Warto było czekać?
- Bardzo.
Remus podał Nimfadorze rękę i na dworze teleportowali się przed restaurację.
Cała kolację śmiali sie i rozmawiali, jednak Remus nie zadał tego jednego, najważniejszego pytania które zaważy na reszcie ich życia.
Po kolacji Remus i Tonks wrócili do domu. Gdy weszli do domu Remus zaprowadził Nimfadorę do salonu i posadził na kanapie.
- Remus o co chodzi?
W odpowiedzi Remus ukląkł przed nią i wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
- Nimfadoro Tonks kocham cię nad życie i chcę spędzić z tobą resztę życia, chcę założyć z tobą rodzinę - Remus wziął głęboki oddech i zapytał. - Wyjdziesz za mnie?
Tonks pisnęła i rzuciła sie Remusowi na szyję. W wyniku obydwoje wylądowali na podłodze i przeturlali przez pokój.
- TAK!!!! -krzyknęła i pocałowała Remusa z pasją.
Remus przerwał pocałunek, wyjął pierścionek z pudełeczka i włożył go na palec swojej narzeczonej.
- Kocham cię Remusie.
- Kocham cię Nimfadoro.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dwa tygodnie później
- Czy ty Nimfadoro bierzesz sobie za męża Remusa i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
- Tak.
- Czy ty Remusie bierzesz sobie za żonę Nimfadorę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.
~*~*~*~*~*~*~
12 lat później
Nimfadora Lupin szła peronem 9 i 3/4 pchała przed sobą wózek z dwójką pięciomiesięcznych bliźniaczek - Lily i Ann. Jej mąż Remus trzymał na rękach ich czteroletnią córeczkę - Dianę. Przed nimi szedł ich syn - Teddy, który dziś pierwszy raz jechał do Hogwartu. Chłopiec pchał przed sobą wózek na którym stał jego szkolny kufer. Lupinowie zatrzymali sie obok pociągu.
- Teddy pamiętaj masz być - grzeczny - powiedział Remus do swojego syna.
- Tak, bądź grzeczny. Nieważne, że twój ojciec nie był - wtrąciła Nimfadora z uśmiechem.
- Dora - powiedział Remus z wyrzutem.
- Patrzcie! Przyszedł wujek Harry i ciocia Ginny.
Faktycznie. Przez tłum ludzi szli Potterowie wraz z dziećmi.
- Teddy, nie myślałeś chyba, że pojedziesz do szkoły bez pożegnania z ojcem chrzestnym - powiedział Harry. Chłopiec podszedł do swojego chrzestnego i uściskał go.
- Powodzenia w szkole - powiedział Harry mierzwiąc Teddy'emu włosy. - Baw się dobrze.
- Dobrze wujku.
- Ej, a ja -odezwała się Ginny z wyrzutem.
- Przepraszam ciociu - Teddy przytulił się do ciotki.
Teddy podszedł do Nimfadory i Remusa.
- Mam pytanie.
- Pytaj - odezwała się pani Lupin.
- Dlaczego aj mam tylko same siostry? Ja chcę brata.
Lupinowie roześmiali się serdecznie. Remus kucnął obok syna.
- Obiecuje, że będziesz miał brata Ale teraz idź już do pociągu.
Chłopiec pokiwał ochoczo głową, a ojciec pomógł mu włożyć kufer do pociągu.
Nimfadora z uśmiechem przyglądała się mężowi i synkowi. Dwanaście lat temu Remus przyszedł do niej i zawalczył o nią. Dzięki temu są szczęśliwym małżeństwem i mają dzieci. Podczas każdej ciąży Remus bał się, że dziecko odziedziczy po nim wilkołactwo. Jednak każde z dzieci było zdrowe.
Remus podszedł do żony i objął w pasie. Oboje machali swojemu synowi. Wiedzieli, że przed nimi jeszcze wiele takich rozstań i że zobaczą swojego syna dopiero na Boże Narodzenie. Byli jednak szczęśliwi.
Wydarzeniem które sprawiło, że Tonks miała mysie włosy, śmiertelnie blada skórę, cienie pod oczami była kłótnia z Remusem Lupinem.
Remus Lupin.
To nazwisko napawało Nimfadorę miłością i szczęściem, ale również smutkiem.
Miłością dlatego, że kochała Remusa całym sercem. Dla Tonks był to wymarzony mężczyzna. Miły uprzejmy, uprzejmy, traktował ją z szacunkiem. Nie był szczególnie wysportowany, miał lekką siwiznę we włosach, ale był mądry i oczytany.
Istniała jednak druga strona medalu. Smutek. Remus nie chciał z nią być. Mówił, że jest dla niej za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny. Tonks myślała, że ta gadka to sposób by ją spławić. Remus nigdy nie powiedział, że ją kocha. Mówił, że mu na niej zależy, ale nigdy nie wypowiedział słów na których tak bardzo zależało Tonks. Tonks wydawało się, że Lupin nic do niej nie czuje, dlatego źle mówi o sobie.
Nimfadora poszła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Spojrzała za okno i ujrzała księżyc w pełni. Jeszcze bardziej zatęskniła za Remusem. Tęskniła za Lupinem, ale wiedziała, że mężczyzna nie chce się z nią związać. Nimfadora straciła wiarę w to, że kiedykolwiek będzie z Lupinem.
Nagle Tonks usłyszała drapanie do drzwi. Młoda kobieta chwyciła swoją różdżkę i podeszła do drzwi.
- Kto tam?- zapytała. Odpowiedziało jej głośne wycie.
Wiedziona impulsem otworzyła drzwi i spojrzała w dół.
Na wycieraczce siedział wilk o brązowej sierści i oczach dobrze znanych Tonks. Dziewczyna przechyliła głowę.
- Remus?- Nimfadora kucnęła obok zwierzaka. Wilk kiwnął pyskiem i podał jej zębami białą kopertę.
Tonks rozerwała ja i wyciągnęła z niej list.
Droga Nimfadoro,
(Przepraszam, wiem, że nie lubisz jak ktoś mówi do Ciebie po imieniu.)
Przepraszam, że mówię (a właściwie piszę) Ci to w liście, ale jestem zbyt wielkim tchórzem by powiedzieć ci to prosto w twarz. Jestem kretynem, baranem, osłem, cymbałem, dupkiem, debilem,egoistą, frajerem, głąbem, idiotą,imbecylem, palantem, głupkiem, zgredem i Merlin wiem kim jeszcze. Wiem, ze Cię zraniłem moim zachowaniem. Prawda jest taka, że kocham Cię całym sercem. Wiem, że mówiąc Ci, że jestem dla Ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny ranię Cię. Ale to prawda. Mam trzydzieści siedem lat, od dwóch lat nie mam pracy i jestem wilkołakiem.
Może lepiej będzie jeśli zacznę od początku.
Gdy byłem w siódmej klasie miałem dziewczynę - Ann. Byliśmy ze sobą przez cały ostatni rok. Dzień przed zakończeniem roku Ann powiedziała mi, ze jest w ciąży. ucieszyłem się jak wariat. Wiedziałem, że dziecko może odziedziczyć po mnie wilkołactwo, ale wtedy o tym nie myślałem. Oświadczyłem się jej w pociągu następnego dnia. Postanowiliśmy, że o ślubie i ciąży powiemy wszystkim pod koniec lipca.
Wszystko było dobrze. Pisaliśmy do siebie codziennie, Ann nawet przysłała mi zdjęcie naszego dziecka z USG. Było cudownie.
Do czasu aż Lily Potter nie przyszła i nie powiedział mi, że Ann została zamordowana przez Śmierciożerców.
Byłem załamany. Straciłem dziecko, ukochaną, a co za tym idzie nadzieję i chęć walki i życia.
Kilka dni później odbył się pogrzeb Ann. Wszyscy którzy składali mi kondolencje mówili, że współczują mi z powodu straty dziewczyny. O dziecku nikt nic nie wspomniał.
Tydzień po pogrzebie dostałem list od rodziców Ann. Segregowali rzeczy Ann i znaleźli kopertę z moim nazwiskiem i postanowili mi ją dać.
W kopercie był list który Ann miała wysłać w dzień swojej śmierci. Było również zdjęcie USG naszego dziecka. A właściwie dzieci. Ann była w ciąży z bliźniakami.
Od tego czasu popadłem w obłęd, nic nie jadłem, unikałem świata. A co najdziwniejsze - cieszyłem się z pełni.
W czasie pełni nie pamiętałem o bólu który cały czas mi towarzyszył.
Tak funkcjonowałem przez kilka lat. Po jakimś czasie pogodziłem, choć nie całkowicie, ze śmiercią Ann.
Cztery lata po skończeniu Hogwartu dowiedziałem się, że Potterowie i Glizdogon nie żyją, a Syriusz jest w Azkabanie. To był dla mnie kolejny cios. Wyjechałem z kraju. Wróciłem dopiero po powrocie Voldemorta.
I wtedy poznałem Ciebie. Drobną dziewczynę o trójkątnej twarzy, niebieskich oczach włosach koloru gumy balonowej, która przewróciła się o stojak na parasole. Od razu Cie polubiłem. podobał mi się entuzjazm z jakim podchodziłaś do wojny z Voldemortem, twój optymizm i chęć walki.
Szybko zaczęliśmy się przyjaźnić. Bałem się jednak, że jeśli Ci powiem kim jestem znienawidzisz mnie. Nie stało się tak. zaakceptowałaś moje wilkołactwo. zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. Nawet nie wiem kiedy zacząłem postrzegać Cię jako przyjaciółkę. Po pewnym czasie zauważałem piękną i młoda kobietę. Kobietę z która chciałbym spędzić resztę mojego życia. Chciałem chronić Cie za wszelka cenę. Bałem się jednak, że mógłbym stracić Cie tak jak Ann. Nie dopuszczałem do sobie myśli, że cokolwiek mogłoby ci się stać. wmawiałem sobie, że to zwykłe zauroczenie. Wiedziałem jednak, że czuje do Ciebie coś więcej niż do Ann.
Przepraszam Cię bardzo Tonks za wszystko co ci zrobiłem. Nie zasługuję na Ciebie. Jeśli powiesz teraz, że nie chcesz mnie znać to nie zobaczysz mnie nigdy więcej.
Kocham Cię Nimfadoro.
Remus
Tonks skończyła czytać list Remusa. Spojrzała na wilka. Zwierzak spojrzała na nią, odwrócił się i zaczął iść w stronę bramy. Tonks złapała Remusa za ogon i przeciągnęła wilka do siebie
- A ty dokąd Lupin? Idziesz ze mną.
Puściła ogon wilka i weszła do domu a Remus za nią. Gdy Remus znalazł się w salonie stanął jak wryty. Nigdy nie widział większego bałaganu.
- Wiem, ze jest tu lekki bałagan, ale... - zaczęła Tonks, ale Remus spojrzał na nią jakby chciał powiedzieć "To nie jest lekki bałagan, to wygląda jakby przeszedł tu huragan".
- Jak ci sie tu nie podoba to możesz posprzątać - powiedziała z przekąsem Tonks. Remus chyba wziął sobie jej słowa do serca bo zaczął wynosić kubki do kuchni.
- Jak nie przestaniesz sprzątać to będziesz spał na dworze - w tym czasie za oknem rozległ się grzmot.
Remus spojrzał na nią spod wilka i odstawił kubki z powrotem na stół.
- Chodź, pokarze ci gdzie będziesz spać - To powiedziawszy ruszyła schodami na górę.
Gdy beli na piętrze Tonks otworzyła drzwi i wpuściła Remusa do środka.
- Mam nadzieje, że nie będzie ci zimno, bo nie mam drugiej pościli - Nimfadora wyszła z pokoju a Remus wskoczył na łóżko z postanowieniem, że jutro poważnie porozmawia z tonks. Już prawie zasnął gdy drzwi z powrotem sie otworzyły i ukazała się w nich Tonks z poduszką i kołdrą. Podeszła do łóżka i położyła swoje rzeczy.
- Przesuń się Lupin, nie jesteś najważniejszy - Tonks przytuliła się do Remusa i usnęła.
~*~*~*~*~*~
Tonks obudziła się i spojrzała na zegarek. 11:23. Rozejrzała sie po pokoju i ze zdziwieniem zauważyła, że nie jest w swojej sypialni tylko w pokoju gościnnym. Przypomniała sobie wydarzenia poprzedniej nocy i uśmiechnęła się. Remus powiedział (a właściwie napisał, ale co za różnica) jej, że ją kocha. Nagle Tonks usiadła na łóżku mając nadzieje, że zobaczy Remusa. Ale jego nie było, ani w łóżku, ani w pokoju. Tonks odrzuciła kołdrę i zbiegła po schodach. Gdy była przy kuchni poczuła cudowny zapach. Uchyliła drzwi kuchenne i zobaczyła... Remusa Lupina smażącego naleśniki! Tonks stanęła jak wryta. Nawet nie wiedziała, że Remus umie gotować. Gdy tak stała jak slup soli Remus odwrócił sie w stronę drzwi i zauważył ją.
- Dzień dobry Tonks - powiedział uśmiechając się.
Tonks rozejrzała sie po kuchni i zauważyła, że kuchnia wygląda jak z jakiegoś katalogu. Wszędzie czysto, a po pomieszczeniu unosił się zapasz naleśników.
- Co tu się stało? - zapytała dziewczyna wciąż będąc w szoku.
- Posprzątałem dom i zrobiłem śniadanie. Jak na razie nie posprzątałem tylko twojej sypialni. Ale reszta domu lśni.
- Remus nie musiałeś sprzątać ani gotować.
- Mam rozumieć, że nie chcesz naleśników?
- CHCĘ!!! - krzyknęła i rzuciła się do stołu. Remus zaśmiał się i postawił przed nią talerz z naleśnikami.
- Remus, a ty nie jesz?
- Ja już jadłem - odparł. Tonks wykrzywiła usta w podkówkę. Remus zauważył jej minę i zmarszczył brwi.
- stało się coś?
- Tak. Wczoraj napisałeś, że mnie kochasz, a dziś nie jesz nawet ze mną zwykłego śniadania. Obrażę się -Tonks odwróciła głowę. Remus zaśmiał się i nałożył na talerz sobie dwa naleśniki i usiadł obok niej.
- Lepiej?
- Lepiej. Ale i tak jestem na ciebie obrażona.
Remus nachylił się w jej stronę i pocałował ją lekko w usta.
- Lepiej? - Lupin spojrzał na nią z typowo huncwockim uśmiechem.
- Może być.
Śniadanie zjedli w ciszy. Gdy skończyli jeść Tonks zapytała.
- To prawda?
- Co jest prawdą?
- To co napisałeś, że mnie kochasz, że chcesz spędzić ze mną resztę swojego życia. To prawda?
Remus spojrzał jej prosto w oczy i skinął głową.
- Napisałem do ciebie list bo łatwiej jest napisać niż powiedzieć. Zwłaszcza po tym jak cie potratowałem.
- A dlaczego przyszedłeś jako wilk? Nie mogłeś poczekać kilka dni i przyjść jako człowiek?
- Pomyślałem, że wilka nie uderzysz.
Tonks roześmiała się.
- I masz rację, zwierzęcia bym nie uderzyła. remus, obiecaj mi coś.
- Co mam ci obiecać?
- Że mnie więcej nie zranisz.
Remus wziął jej dłoń i delikatnie ją ucałował.
- Obiecuję - odpowiedział. -Tonks, wybaczysz mi?
- Co mam ci wybaczyć?
- To jakim dupkiem byłem.
- Wybaczę - Tonks zmarszczyła brwi. -Dlaczego w ogóle przyszedłeś? Nie żebym miała pretensje, po prosu jestem ciekawa.
Remus zaczął gładzić palcem wierzch jej dłoni. Odezwał sie po chwili.
- Byłem u Weasleyów na obiedzie i Molly powiedziała jak bardzo cierpisz, że się zaniedbujesz i rzucasz się w wir pracy, prawie nie jesz. Kiedy wyszedłem od nich zastanowiłem się jeszcze raz czy aby na pewno dobrze robię unikając cię. Chciałem chronić cię za wszelką cenę, myślałem, że dobrze robię. ale robiłem coś przeciwnego. Postanowiłem ostatni raz o ciebie zawalczyć. Uznałem, że jeśli nie będziesz chciała ze mną być to dam ci spokój.
- Uważasz, że to była zła decyzja? - zapytała Tonks.
- Nie - powiedział Remus cały czas patrząc jej w oczy. - To najlepsza decyzja jaką w życiu podjąłem.
Remus nachylił się w stronę jej ucha.
- Kocham cię - szepnął najczulej jak umiał.
- Ja ciebie też - powiedziała Tonks i się rozpłakała.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał zmartwiony Remus.
- ze szczęścia. Tyle razy wyobrażałam sobie jak mówisz mi, że mnie kochasz.
Tonks poklepała Remusa po kolanie i wstała z krzesła.
- Zbieraj się, wychodzimy.
- gdzie?
Tonks spojrzała na ukochanego jak na wariata.
- Przez twój upór straciliśmy rok więc już dziś wprowadzasz sie do mnie - Tonks wyszła zamaszystym krokiem z kuchni. Remus nie mając wiele do powiedzenia ruszył za nią.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tydzień później
Remus szedł uliczkami Londynu myśląc czy dobrze zrobił kupując małą, ale bardzo ważną rzecz którą niósł teraz w kieszeni spodni. Ostatni tydzień spędzony z Tonks był cudowny, ale... "Nie" pomyślał "żadnego ale, gdy ostatni raz tak myślałeś Tonks bardzo cierpiała, bardziej niż myślałeś". Z postanowieniem co zrobi dziś wieczorem teleportował się do domu.
Gdy stanął przed drzwiami zapukał.
- Kto tam? - Remus usłyszał głos ukochane.
- Tonks to ja. Remus.
- Udowodnij - zażądała.
Remus uśmiechnął się i powiedział:
- Gdy przyszedłem do ciebie pod postacią wilka to stanąłem jak wryty gdy zobaczyłem bałagan jaki stworzyłaś.
- Chciałeś powiedzieć - bałagan który stworzyłam przez ciebie - Tonks otworzył drzwi i wpuściła Remusa do domu. - Sam nie mogłeś sobie otworzyć?
- Zapomniałem kluczy - powiedział Remus z miną winowajcy.
- A głowy przypadkiem nie zapomniałeś? - zapytała z przekąsem Nimfadora.
- Nie, wciąż ma głowę przyczepioną do szyi - Remus podszedł do tonks i ją przytulił. - Dobrze wiem, że lubisz wypominać mi co zrobiłem źle.
- Kretyn - Tonks przytuliła się do Remusa i położyła głowę na jego piesi.
- Tonks co powiesz na to byśmy wyszli dziś gdzieś?
- Skąd ten pomysł? - Tonks spojrzała na swojego chłopaka zdziwiona.
- Nigdy nigdzie nie wychodzimy, a wypadałoby żebym cię gdzieś zabrał. Prawda? - "Zwłaszcza dziś".
- Właściwie to nie jest zły pomysł. nam też się coś należy od życia, a nie tylko praca, dom, dom, praca. To gdzie idziemy?
"Łatwo poszło".
- Może do jakiejś francuskiej restauracji?
Tonks nie wyglądała na przekonaną.
- Czy ja wiem? tam jest bardzo drogo.
- To masz pecha, kochanie - powiedział Remus. - Już zamówiłem nam stolik.
- Co zrobiłeś?!- włosy Tonks zmieniły się na wściekle czerwone.
- Zamówiłem nam stolik w restauracji.
- Ale...
- Żadnego ale. Mam chyba prawo zabrać cię gdzieś, prawda?
- Prawda, prawda.
Remus pocałował Tonks w czoło.
- Bardzo się cieszę, że jesteśmy jednego zdania. Rezerwacje mamy na 19:30 i ...
- NA 19:30?!?! REMUS!!!!!! PRZECIEŻ JA NIE ZDĄŻĘ SIĘ WYSZYKOWAĆ!! - Tonks wyrwała się z uścisku Remusa i pobiegła na górę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kilka godzin później
Remus czekał na Nimfadorę przy schodach i co chwilę spoglądał na zegarek.
- Tonks, pośpiesz się bo się spóźnimy!
Po chwili na szyczcie schodów pojawiła się Nimfadora w długich blond włosach spiętych w koka, ubrana w czerwoną, długą do ziemi sukienkę.
- Wyglądasz cudownie - powiedział Remus.
Tonks zeszła po schodach i stanęła obok Remusa.
- I co? Warto było czekać?
- Bardzo.
Remus podał Nimfadorze rękę i na dworze teleportowali się przed restaurację.
Cała kolację śmiali sie i rozmawiali, jednak Remus nie zadał tego jednego, najważniejszego pytania które zaważy na reszcie ich życia.
Po kolacji Remus i Tonks wrócili do domu. Gdy weszli do domu Remus zaprowadził Nimfadorę do salonu i posadził na kanapie.
- Remus o co chodzi?
W odpowiedzi Remus ukląkł przed nią i wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
- Nimfadoro Tonks kocham cię nad życie i chcę spędzić z tobą resztę życia, chcę założyć z tobą rodzinę - Remus wziął głęboki oddech i zapytał. - Wyjdziesz za mnie?
Tonks pisnęła i rzuciła sie Remusowi na szyję. W wyniku obydwoje wylądowali na podłodze i przeturlali przez pokój.
- TAK!!!! -krzyknęła i pocałowała Remusa z pasją.
Remus przerwał pocałunek, wyjął pierścionek z pudełeczka i włożył go na palec swojej narzeczonej.
- Kocham cię Remusie.
- Kocham cię Nimfadoro.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dwa tygodnie później
- Czy ty Nimfadoro bierzesz sobie za męża Remusa i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
- Tak.
- Czy ty Remusie bierzesz sobie za żonę Nimfadorę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.
~*~*~*~*~*~*~
12 lat później
Nimfadora Lupin szła peronem 9 i 3/4 pchała przed sobą wózek z dwójką pięciomiesięcznych bliźniaczek - Lily i Ann. Jej mąż Remus trzymał na rękach ich czteroletnią córeczkę - Dianę. Przed nimi szedł ich syn - Teddy, który dziś pierwszy raz jechał do Hogwartu. Chłopiec pchał przed sobą wózek na którym stał jego szkolny kufer. Lupinowie zatrzymali sie obok pociągu.
- Teddy pamiętaj masz być - grzeczny - powiedział Remus do swojego syna.
- Tak, bądź grzeczny. Nieważne, że twój ojciec nie był - wtrąciła Nimfadora z uśmiechem.
- Dora - powiedział Remus z wyrzutem.
- Patrzcie! Przyszedł wujek Harry i ciocia Ginny.
Faktycznie. Przez tłum ludzi szli Potterowie wraz z dziećmi.
- Teddy, nie myślałeś chyba, że pojedziesz do szkoły bez pożegnania z ojcem chrzestnym - powiedział Harry. Chłopiec podszedł do swojego chrzestnego i uściskał go.
- Powodzenia w szkole - powiedział Harry mierzwiąc Teddy'emu włosy. - Baw się dobrze.
- Dobrze wujku.
- Ej, a ja -odezwała się Ginny z wyrzutem.
- Przepraszam ciociu - Teddy przytulił się do ciotki.
Teddy podszedł do Nimfadory i Remusa.
- Mam pytanie.
- Pytaj - odezwała się pani Lupin.
- Dlaczego aj mam tylko same siostry? Ja chcę brata.
Lupinowie roześmiali się serdecznie. Remus kucnął obok syna.
- Obiecuje, że będziesz miał brata Ale teraz idź już do pociągu.
Chłopiec pokiwał ochoczo głową, a ojciec pomógł mu włożyć kufer do pociągu.
Nimfadora z uśmiechem przyglądała się mężowi i synkowi. Dwanaście lat temu Remus przyszedł do niej i zawalczył o nią. Dzięki temu są szczęśliwym małżeństwem i mają dzieci. Podczas każdej ciąży Remus bał się, że dziecko odziedziczy po nim wilkołactwo. Jednak każde z dzieci było zdrowe.
Remus podszedł do żony i objął w pasie. Oboje machali swojemu synowi. Wiedzieli, że przed nimi jeszcze wiele takich rozstań i że zobaczą swojego syna dopiero na Boże Narodzenie. Byli jednak szczęśliwi.
Świetne. Co prawda nie bardzo rozumiem niektórych rzeczy (np. jak Remus mógł "być sobą"), ale bardzo, bardzo mi się podoba. Ale to jest tylko wstawka, tak? Będziesz kontynuować właściwą historię?
OdpowiedzUsuńList Remusa do Tonks był wspaniały, wzruszający i w ogóle... aż brakuje mi słów. Najbardziej podobała mi się ta wyliczanka kretyn, baran itd. To tak bardzo nie pasuje do tego statecznego, książkowego Remusa, że aż prawdopodobne. W końcu co jak co, ale miłość potrafi zmienić każdego.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do ortografii czyli kilku brakujących przecinków w dialogach i paru opuszczonych wielkich liter. Drobiazgi.
Pozdrawiam
PS. Zapraszam na z-pamietnika-lupina.blogspot.com na nowy rozdział
Oczywiście, że to była miniaturka. Chciałam jakoś wynagrodzić czytelnikom fakt, że następny rozdział będzie w sierpniu. Błędy poprawie jak tylko będę mogła.
OdpowiedzUsuńDopiero w sierpniu? Jak ja wytrzymam tak długo?
UsuńZapraszam na nowy rozdział na z-pamietnika-lupina.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam